Zabytek Bistro&Bar - Podkowa Leśna

Ewa O.

Byliśmy w sobotę na pint of Guinness, chcieliśmy się napić piwa w sali na dole ale hostessa powiedziała że nie ma takiej możliwości. Powiedziała że możemy zejść na dół i kupić piwo a potem usiąść na leżakach bo inne stoliki są do obsługi Ala carte. Byliśmy bardzo zaskoczeni takim traktowaniem. Zeszliśmy na dół aby kupić piwo które zostało niedolane i dopiero jak zwróciliśmy uwagę barman nalał prawidłową ilość piwa. W bistro było może trzy stoliki gości a cała obsługa świetnie bawiła się na ganku przy wejściu. Proponuję aby ktoś wyszkolił tych państwa z obsługi klienta .

Anna

Potrzeba więcej ludzi do obsługiwania, gdy jest większe obłożenie klientami.
Bardzo długo czekało się na jedzenie, a obsługa uwijała się jak w ukropie Bardzo sympatyczni, ale zagonieni.

Przydałoby się coś do zajęcia dzieci. Placyk zabaw, kosz z piłka, może trampolina w ogródku. Nie widziałam jeszcze restauracji z trampoliną 😉

Jedzenie pyszne.

Sylwia C.

Odwiedziłam tę restaurację i jestem naprawdę zachwycona ! Jedzenie pyszne – świeże składniki, świetne przyprawy i piękne podanie. Klimat lokalu bardzo przyjemny, idealny zarówno na spotkanie z przyjaciółmi, jak i romantyczną kolację.

Chciałbym szczególnie wyróżnić obsługę – kelnera w srebrnym zegarku Casio był po prostu fantastyczny Uśmiechnięty, pomocny, z doskonałą znajomością menu. Doradził idealne danie, a wszystko serwował z ogromną uprzejmością i humorem.

Polecam to miejsce z całego serca i na pewno tu wrócę!

Mikołaj

Wstąpiliśmy wczoraj tylko na chwilę uzupełnić płyny w czasie wycieczki rowerowej - same napoje. Zamówiłem Guinessa z beczki. Przyniesione piwo wyglądało na totalnie wygazowane i byłoby zupełnie bez smaku, gdyby nie kwaśnawy posmak, zupełnie nie przystający do normalnego smaku Guinessa. Dla pewności, że kubki smakowe mnie nie oszukują, dałem spróbować dwóm innym osobom i werdykt ten sam - "co to w ogóle jest?". Byłem kiedyś kelnerem i wiem, że takie rzeczy się zdarzają (koniec beczki albo podobna historia, której nikt nie zauważył), więc bez awantury poszedłem do środka i poprosiłem pierwszą napotkaną kelnerkę, żeby sprawdziła, czy wszystko z beczką jest w porządku i wróciła do mnie z odpowiedzią. Odpowiedź otrzymałem od razu, że wszystko jest na pewno ok (jasnowidz?), ale że sprawdzi. Siedzieliśmy przy stole jeszcze przez kolejne 15 minut, ale Pani nigdy do mnie nie dotarła, choć wielkiego obłożenia nie było. Napój imitujący najdroższe piwo w karcie został nietknięty na stole a podczas płacenia usłyszeliśmy tylko od osoby przyjmującej płatność, że to przecież nie jej zgłosiliśmy problem. Standard obsługi z PRL, więc miejsce szczerze polecam fanom lat słusznie minionych.

Ewa K.

Pyszne jedzenie! Poezja smaku!

Polecamy wszystkim, wspaniały lokal z cudowną obsługą. Nam się udało bez rezerwacji stolika ale na kolejny raz już będziemy dzwonić 🙂
Porcje baaardzo duże więc deser zabraliśmy na wynos.

Rafał G.

Hamburger wołowy z sosem BBQ dobry, z szarpaną wieprzowiną i kimchi raczej średnio udany. Sporo frytek, ciekawie podane.

Ania

Piątek wczesny wieczór (około godziny 20) a kilku drinków już nie można zamówić bo brak było składników. Poza tym drinki, które były zamówione nie wyglądały tak jak na zdjęciu w karcie, a kelner stawiając go na stole mimochodem rzucił tylko "zamówiony drink w innej wersji" i poszedł nie tłumacząc z jakiego powodu i czym się różni. W prawie wszystkich zamówionych drinkach alkohol był praktycznie niewyczuwalny. Rozumiem, że efektowny wygląd też może kosztować ale płacić 30-40zł za same soki i dodatki to trochę przesada. Gin z tonikiem to jakiś żart. Ginu nie było w ogóle czuć.
Największy minus to czas oczekiwania. Około 30 minut czekania (oraz upomnienie w trakcie) na sok i drinka bezalkoholowego pomimo braku tłumów i siedzenia bezpośrednio przy barze to żenada. Gdy osoba zamawiająca musiała już wyjść dopiero zostało przyniesione zamówienie. Z drinka oczywiście zrezygnowaliśmy bo nikt na siłę by go nie wypił. Mimo tego został doliczony do rachunku.
Tatar niestety mdły i nie doprawiony, tylko dodatki nadawały tam smaku. Jedyne za co mogę pochwalić lokal to beef burger. Dobre mięso i smakowite dodatki. I tylko za to daję 2 gwiazdki.
Może się zdarzyć że jeszcze kiedyś tam zajrzę i mam nadzieję że będę mogła zmienić zdanie i opinię o lokalu.

Marcin P.

Miejsce i obsluga na duży plus. W środku jest bardzo ładnie, widać pracę architekta. Lokal ma dwa piętra na górze bardziej restauracyjnie, na dole koktajlowo. Przepiękny duzy ogród (szkoda że trafiliśmy tu w listopadzie). Kelnerzy uprzejmi. Jak czegoś nie wiedział, to poszedł zapytać, nie ściemniał. Szacunek za to. Jedzenie? Trochę słabo. Na początek wjechał gofr ziemniaczany z wątróbka. I gdyby nie fakt ze po jednej stronie był gorący a z drugiej zimny (zarówno podroby jak i gofr) to bym nigdy nie pomyślał że jest odgrzewany. Nie jestem fanem wątróbki, ale ta bym zjadł ponownie. Na drugie wjechały golabki z gęsina i kartacze z sarnina. Jeśli chodzi o golabki to pomysł zastąpienia ryżu kasza petarda, farsz smaczny ale wysuszony na wiór. Myślę że po ugotowaniu zostały wyjęte z rosołu i tak później są przetrzymywane. Na koniec kartacze. Największe nieporozumienie. Zaczne od tego, ze talerz na ktorym dostalem posilek byl brudny. Zostaly na nim pozostalosci poprzedniego dania, ktorych zmywarka niedomyla. Oczywiscie poprosilem o wymiane.
Niestety Kucharz nie odróżnia kartaczy od pyz. Proporcja ziemniaków surowych z ugotowanymi byla zła. Ugotowane ziemniaki w kartaczach maja kolor szary a nie jasny, natomiast ciasto powinno byc zbite, to się kleiło. Farsz to ugotowane przemielone mięso. Do kartaczy daje się mięso surowe, by w trakcie gotowania mialo czas żeby puścić soki. Domyślam się dlaczego tak zrobiono, masa ziemniaczana była za cienka i zanim by się ugotowały, to by się rozpadły. Na plus skwarki, cebulka i Sos.
Generalnie, glodny nie wyszedłem, ale zadowolony też nie. Nie jest to miejsce do którego wrócę, a jeśli ktoś by spytał o polecajke to też bym jej nie dał.