Wiśniowa Górka - Świdnica

Arkadiusz C.

Przepiękne miejsce z niezwykle miłą i uczynną właścicielką. Cicha okolica, kury, kaczki, kucyki. Niezwykły widok z okna. Kuchnia bardzo dobrze wyposażona. Rower mogłem postawić pod dachem.
Jestem niezmiernie zadowolony z pobytu

Igor S.

Polecam!! Pokoje pospszontane, są wszystko co potrzebne dla gości i gotowania. Bardzo miła Pani Właścicielka! Pokoje z remontem, wolne loduwki, szafy dla ubrania, naczynia kuchenne! Dla odpoczynku 5 +!!

Marek

Od Pani gospodarz bije takie ciepło i człowieczeństwo, że czujesz się tak bardzo w domu, albo nawet lepiej, jak u cudownej Cioci u której jesteś raz na rok i stara się by było Ci najlepiej na świecie. Polecam bardzo!!

Kamil

Pani całkiem miła, ale pan straszny gbur i niemiły, wozi się strasznie i chwali co to nie on... masakra.

Monika M. 1. D.

W tym roku po raz kolejny Wiśniowa Górka była naszą bazą wypadową podczas festiwalu w Cieszanowie. Pokoje z łazienkami, czysto, miło. Gospodarze bardzo mili, życzliwi, uśmiechnięci. Na miejscu w pełni wyposażona kuchnia, kawa, herbata i cukier. Spokój, kury, bernardyn i las. Na pewno wrócimy!!

To taka prawdziwa agroturystyka. Do wyboru różnego rodzaju pokoje, mniejsze i większe. Łóżka bardzo wygodne. W oknach moskitiery ale trzeba pilnować żeby przed snem zapolować na muchy bo inaczej nie ma spania nad ranem:) Gospodarze przesympatyczni. Pan gospodarz z ogromną wiedzą na temat Roztocza, a co ważne, nie zanudza tylko rozmawia. Kuchnia w pełni wyposażona, kawa, herbata i cukier na miejscu. W obrębie gospodarstwa kury różnego upierzenia i maści, przeurocze, oraz koniki. Cisza i spokój (o ile pamieta się o tym wieczornym polowaniu na muchy:). Polecam na krótkie i dłuższe pobyty osobom lubiącym bliskość natury.

Lilka L.

Odwiedziliśmy Wiśniową Górkę podczas wycieczki GreenVelo. Bardzo mili właściciele, pomocni, Pan Marek uraczył Nas ciekawostkami dot. Roztocza. Gospodyni poratowała śniadaniem z domową wędliną, bo sklepy w Horyńcu były już zamknięte. Rowery bezpiecznie zamknięto w szopce na noc. Rano obudziło Nas pianie koguta (tam pierwszy raz zobaczyliśmy chińskie kury, prześmieszne!), w gospodarstwie jest jest konik, koty i pies, wszystko co potrzeba żeby wypocząć na łonie natury. Cisza i spokój. Jeśli będziemy znów w okolicy, na pewno skorzystamy z noclegu u Państwa Wiśniewskich. Polecamy!

Czarrua C.

Właściciele to straszni skąpcy i bardzo niemili ludzie. Ja jako rowerzysta spałem pod wiatą, podobno mają pole namiotowe, ale nie wiadomo gdzie, pewno i tak wszyscy lądują pod tą wiatą, bo tak właścicielom wygodniej. Zostałem poinformowany że mogę korzystać z kuchni i toalety. Pod wiatą jest światło, zapaliłem bo było ciemno, musiałem przygotować posiłek i zaplanować kolejny dzień trasy. Dostałem telefon o 22 40 ( którego nie odebrałem), później dowiedziałem się że od właścicielki. Po obudzeniu się dowiedziałem się, od Pani w bardzo niemiły sposób, że nie życzy sobie marnowania energii i palenia światła do późna w nocy ( bo tam są aż 4 żarówki !!!!), i uświadomiła mi że zgasiłem światło o 22.55 ( pewno stała w oknie do tej pory ). Dodała też, że poza tym zachowuje się dziwnie bo jako namiotowicz nie powinienem tak często zaglądać do domku, żeby korzystać z kuchni i łazienki, bo inni rowerzyści siedzą pod wiatą i tu w ogóle nie przychodzą ( bo jak twierdziła mają tam całe swoje ustrojstwo). Zrobiłem swoje w toalecie, na co Pani stwierdziła, po co spuszczać wodę w toalecie, jak można robić za budynkiem, znaczy się za wiatą jest jakaś podobno sławojka. Zaś Pan właściciel wieczorem siedział z butelką whsky czy czegoś tam i wszystko pilnie obserwował i komentował ze swoją żoną, że pewno za często chodzę między wiatą a domkiem gdzie jest kuchnia. Skąpstwo, chamstwo i bezczelność z jakim się nigdzie nie spotkałem, bo jak można nazwać obrażanie klientów.
Nie polecam

Cezariusz W.

właściciele to straszne kutwy na pieniądze, chciwi, byłem rowerem poradzili żebym robił w krzakach a nie w domku, oburzeni że paliłem światło w nocy w przybudówce gdzie spałem i że korzystałem z kuchni, bo inni rowerzyści mają własną kuchenkę, chamstwo i prostactwo z jakim sie nigdy nie spotkałem w czasie podróży rowerowych